Czytelnicy, recenzenci, admini i koty

Parę miesięcy temu dość mocno dźgnęła mnie pewna dyskusja, na jednej z grup. Musiałem odczekać, aż emocje opadną i podejść do tematu na chłodno. Efekt? Postanowiłem wbić szpilę szydery po równo każdemu. Czytelnikom, recenzentom, adminom, nawet kotom. Jeśli kogoś pominąłem, przepraszam. Mam nadzieję, że nie poczuje się urażony.

Czytelnik

 

Wchodzi w internet z nudów. Nie zawsze szuka długich tekstów, czasem po prostu patrzy za czymś co przyciąga wzrok. Bo oprócz informacji czytelnik często lubi śledzić ploty. Wiem coś o tym, czytam wszystkie facebookowe dramy. Co czytelnik lubi? Każdy coś innego, ale są pewne wspólne mianowniki. Często czytelnik lubi dzielić się poglądami. A, że poglądy mamy różne, to czasem robi się wesoło

Czytelnik zatrzyma się na poście z ciekawym zdjęciem lub grafiką. Najlepsze branie mają memy, shelfie (zdjęcia półek z grami) lub koty. Dlaczego koty? Pojęcia nie mam.

Czytelnik lubi się też dzielić, dlatego jak widzi post “polećcie coś na dwie osoby”, to poleca. Z tym polecaniem jest trochę jak z Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Czujemy się lepiej kiedy komuś pomożemy, zwłaszcza, gdy pomoc wymaga minimalnego wysiłku. 

Czytelnik nie lubi lupki. Narzędzie spotykane na większości forów lub grup. Wpisujesz tam czego szukasz, a potem musisz się tylko przekopać przez kilkadziesiąt postów. Za dużo wysiłku. Lepiej napisać “polećcie coś na dwie osoby” i przekopać się przez kilkadziesiąt odpowiedzi. 

Czytelnik lubi się chwalić, dlatego wrzuca w internet fotki nowo zakupionej gry z hasłem “patrzcie co mam” i czeka na oklaski. Albo przejawy zazdrości. Albo oklaski i przejawy zazdrości.

Czasem potrzeba dzielenia się jest tak silna, że zamiast krótkiego wpisu czytelnik tworzy minirecenzję. I tak rodzi się nowy recenzent.

 

 

Recenzent

 

Nowi recenzenci są jak żółwie wylęgające się na plaży w Kostaryce. W gnieździe może być kilkadziesiąt jaj, wykluwa się z nich kilkadziesiąt żółwi i zaczynają wędrówkę do morza. Przeżyje kilka sztuk. Resztę zeżrą drapieżniki lub zginą w inny mało ciekawy sposób. 

Recenzenci też zostaną pożarci. Metaforycznie. Większość szybko traci zapał, reszta walczy dłużej i też traci zapał, najbardziej wytrwali tworzą latami. I albo nauczą się robić robotę dobrze, albo będą jedynymi odbiorcami swoich dzieł.

 

 

Admin

 

Strażnik, keeper, ten zły co pilnuje regulaminu, usuwa posty i sieje bany na lewo i prawo. 

Dlaczego?

Bo stworzył miejsce, forum lub grupę facebookową, i oddał je do użytku. Potem admin włożył mnóstwo starań, by o miejscu usłyszał świat, a teraz czuje się odpowiedzialny za to co stworzył. Administrator patrzy w statystyki i usuwa te posty, które obniżają widoczność grupy/forum, są uznawane za niezgodne z regulaminem lub robią z grupy bagno. 

Pytanie kluczowe – co dla admina jest bagnem?

 

 

Kot

 

Nie ma nic przeciwko, gdy robią mu zdjęcia w pudełku od gry. Ludzie się wtedy cieszą, nie wiedzieć czemu? A pudełka są wygodne. I mogłyby być najlepszymi kuwetami na świecie. Gdyby tylko miały żwirek.

 

 

Drobna spina

 

Cały ten wywód powstał z małej rzeczy, o której zrobiło się głośno jakiś czas temu. Otóż dowiedziałem się, że posty na facebooku z linkiem do zewnętrznej strony, są niepożądane. Obniżają widoczność grupy. Dlaczego? Bo mało kto w nie nie klika. Wniosek: administratorzy nie lubią postów z linkami. Kto je pisze? Recenzenci. Forum czy facebook nie są odpowiednimi miejscami na dłuższe recenzje, czy felietony jak ten. Dlatego twórcy tworzą na zewnętrznych kanałach. A czasy mamy takie, że nie wystarczy tylko coś nagrać czy napisać. Trzeba jeszcze umiejętnie się wypromować. No więc twórcy, w tym ja, do tej pory radośnie rozsiewali posty z recenzjami dając sygnał czytelnikom: coś napisałem/nagrałem, może Ci się spodoba?

Na co czytelnik – nie ma kota, nie paczę.

Na co admin – jak czytelnik nie paczy, to spam. 

Na co ja – kurczę, jestem spamerem?

 

Ja się tu produkuję, a Wy mi laciem w twarz? 

 

Nieładnie.

 

Oczywiście wylałem sobie trochę żalu, ale rozumiem. Rozumiem adminów, bo dbają o swoje. Grupa ma być widoczna, inaczej straci sens. Rozumiem recenzentów – chcą się promować. I rozumiem czytelników – nie chce im się czytać wszystkiego, bo nie wszystko warto czytać.

 

Na koniec puenta, której się boję. Wychodzi, że recenzenci muszą znaleźć nowy sposób, by zainteresować odbiorcę. 

Albo wytrwale robić swoje i pracować nad warsztatem. Wtedy czytelnicy ich docenią.

Docenią, prawda?

 

Jeśli spodobał Ci się tekst, polub gambitowy profil na facebooku i instagramie. Będziesz miał dostęp do bieżących informacji, bo publikuję krótkie notki niemal codziennie.