– Nikt nie przychodzi na początku imprezy – sapnąłem wnosząc stół.
Kiedy skończyłem mówić, do sali weszli pierwsi goście. Punktualnie o osiemnastej. A zaraz po nich przyszli kolejni. Razem z chłopakami z Gambitu i stowarzyszenia Cała Naprzód ledwie wyrabialiśmy z dostawianiem kolejnych stołów i krzeseł. Impreza dopiero się rozpoczęła, a nam już pot po plecach ciurkiem leciał. W pół godziny mieliśmy na sali komplet. Piękny widok, tyle, że teraz należało ludziom gry pokazać i najlepiej wytłumaczyć zasady. Ruszyliśmy do boju.
Czytaj dalej