Jestę youtuberem

Mam w domu dwójkę dzieciaków, które lubią występy przed kamerą.

Wspaniały potencjał na youtuberów – pomyślałem.

Niestety potencjał był innego zdania.

Zacząłem przygodę z materiałami video i kurczę, odkryłem, że nie jest tak prosto.

Usiadłem i spisałem co jest potrzebne. Oto co wyszło: sprzęt, odwaga, pomysł, wiedza. I miliard pomniejszych rzeczy, które wyjdą w praniu.

Sprzęt można kupić i jest tego mnóstwo do wyboru w sieci. Łatwo się zgubić ale oglądając różne poradniki doszedłem do prostego wniosku. Nagrywam tym co mam. Gdyby jednak okazało się, że pomysł nie wypali, przynajmniej nie poniosę żadnych strat. A że materiał nagrywany telefonem wygląda jak ciosany siekierą, trudno. Początki nigdy nie należą do łatwych.

Odwaga to wierzchołek góry lodowej. Trzeba umieć sobie w głowie przestawić odpowiednie zapadki, żeby stanąć przed kamerą, mówić płynnie, z sensem i nie czuć się przy tym jak ostatni błazen. Serio. Trema sceniczna to nie wymysł rozhisteryzowanych artystów. Masz w głowie monolog na pół godziny, odpalasz kamerę i po balu. Dukasz coś tam, przerwy między zdaniami wypełniasz buczącym yyy, seplenisz, rzucasz czerstwe żarty i ogólnie zachowujesz się jak spróchniałe drewno. Tu potrzebne jest obycie, które przyjdzie z czasem.

Pomysł jest istotny. Wyróżnia Cię z tłumu. Ja postanowiłem skoncentrować się na młodszych graczach. Są potraktowani trochę po macoszemu. Jest już kilka kanałów recenzenckich na You Tube, gdzie można dowiedzieć się sporo o grach. Grach dla zaawansowanych graczy. A kanały recenzenckie o planszówkach wyłącznie dla dzieci? Niewiele. A moje dzieci aż rwą się do kamery. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Wiedza. Żeby być wiarygodnym przed kamerą, trzeba trochę wiedzieć. W przypadku gier planszowych trochę ich znać. W przypadku gier dla dzieci, przede wszystkim trzeba znać dzieci. Potem gry. Nie jestem do końca pewny, czy dobrze znam dzieci, ale każdego dnia uczę się coraz więcej.

Za to znam sporo gier. Bawię się tym hobby od trzynastu lat.

Jak już wszystko przemyślałem, przygotowałem w domu małe studio i zaprosiłem dzieciaki do zabawy. Były bardzo podekscytowane i przy kręceniu mieliśmy sporo śmiechu, ale również szybko nauczyłem się paru podstaw.

Dubli nie będzie. Z każdym kolejnym dublem dziecko nudzi się coraz bardziej. A to widać. Dlatego najlepiej iść na żywioł i nagrać materiał przy pierwszym podejściu. Prawie jak na live.

Trenowanie dialogów w praktyce wygląda sztucznie, dlatego omawiamy sobie z grubsza jakie będą pytania w materiale, a potem niech się dzieje co chce.

Daję dziecku swobodę wypowiedzi w tematach, w których czuje się pewnie, jak opis elementów gry, czy skrót zasad. Stopniowo będę ten zakres zwiększał.

A na koniec, nauczyłem się szybko, że jeśli ma coś spaść, to spadnie w środku nagrania. Jeśli ma się zaciąć, to się zatnie. A jak syn postanowi w trakcie recenzji wyjść z kadru, bo zaczął się Gumball na Cartoon Network, to przekładam nagranie na kolejny dzień.

Z Gumballem nie wygram.

 

Nasz debiut youtubowy: https://www.youtube.com/watch?v=NkocPL-KqCw