Granice
Miałem wyjątkową nauczycielkę języka polskiego. Za punkt honoru przyjęła, że nauczy dwudziestu facetów piękna literatury. Każdemu z nauczycieli doklejaliśmy przezwisko. Pani od polskiego miała ich wiele. „Jędza” należało do łagodniejszych.
Była kobietą bardzo wymagającą, a do tego diablo dokładną. Potrafiła z uśmiechem na ustach w kwadrans odpytać całą klasę i wpisać w dzienniku pały z góry do dołu. Lubiła sprawdzać, czy rzeczywiście czytaliśmy lektury, czy tylko przejrzeliśmy streszczenia. Podam Wam przykład.
Jestem odpytywany z Dżumy Alberta Camusa. Pada pytanie
– Kiedy w mieście, gdzie toczyła się akcja powieści, odnotowano na tyle wysoką liczbę martwych szczurów, by wzbudziło to sensację?
– Pod koniec kwietnia – odpowiadam zadowolony. Pamiętam, przecież czytałem książkę.
– A ile dokładnie znaleziono martwych szczurów? – Pyta nauczycielka.
– Około 6000? – Już nie jestem super zadowolony.
– Dokładnie 6231. Prawie dobrze. Doczytaj lekturę i przyjdź pod koniec tygodnia na poprawkę.
I po balu. Żegnamy się w oparach słodyczy. Niemal bezstresowo. Tylko muszę wykuć Dżumę na pamięć.
Szkołę skończyłem dość dawno ale motyw zarazy przypominał mi się w życiu co jakiś czas. W planszówkach też.
Pierwszą grą, gdzie natknąłem się na problem epidemii było Notre Dame. Zakurzony dziś klasyk Stefana Felda, w którym każdy z graczy walczy o rozwój swojej dzielnicy przy katedrze Notre Dame. Jak to bywa w grach optymalizacyjnych starasz się zrobić jak najwięcej punktów, a gdzieś z boku, rośnie zagrożenie. Gromadzą się szczury roznoszące dżumę. Jeśli będzie ich zbyt dużo, poniesiesz dotkliwe straty.
Rattus rzucił mnie do 1347 roku w sam środek wojny z czarną śmiercią. Pomoc mogę uzyskać od różnych stanów średniowiecznej Europy, min. rycerstwa, kościoła, plebsu, kupców. Ale co rundę gryzonie roznoszące chorobę zarażają kolejne kraje starego kontynentu. Wygra ten, który na końcu epidemii zostanie z największą populacją. Mordercza gra rodzinna w pastelowych kolorach.
Do zestawu pasuje jeszcze jedna gra, w której zaraza jest tylko jednym z wielu nieszczęść. W roku smoka nagrodzone Spiel des Jahres. Tam bardziej skupiasz się na minimalizowaniu strat niż nabijaniu punktów. Jako książę w starożytnych Chinach dbasz o rozwój swojej prowincji, korzystając z talentów różnych doradców. I byłoby pięknie, gdyby nie comiesięczne atrakcje jak susza, inwazja, festiwal, danina, czy wreszcie zaraza. Polecam spróbować.
W większości gier zarządzasz jakimś obszarem lub podbijasz inny. Ludzie zwykli wyznaczać granice. Wbijają w ziemię patyki, rozciągają między nimi sznurek i mówią „tu jest moje”. Dla szczura patyki i sznurek, to patyki i sznurek. Nic więcej. Może przejść obok, może pod. Zaraza nie zna granic.
Zdjęcia pochodzą ze strony https://www.rebel.pl/
#zostańwdomu #grajwplanszówki
Poznaj Gambit. Może z nami zagrasz? Spotkania w każdą środę w Gliwicach przy ul. Studziennej 6 od 17.00. (poza kwarantanną). Polub nas na facebooku i instagramie, będę miał motywację do pisania kolejnych tekstów.